Fizyka LO Turek
Start
Nauczyciele
Nauczanie
Konkursy
Ciekawostki
Aktualności
Astronomia
Struktura materii
Doświadczenia domowe
Testy z fizyki
Spis treści i wyszukiwarka
Hosted by:
W kręgu fizyki LO Turek
« Poprzednia  Następna »
Anegdoty 
Max Karl Ernst Ludwig Planck (1858 - 1947)
Fizyk niemiecki, badał rozkład widmowy ciała doskonale czarnego, otrzymał Nagrodę Nobla w 1918 roku w uznaniu zasług, jakie położył dla dalszego rozwoju, stwarzając teorię kwantów.
Planck
Chcąc zdecydować o przyszłości Planck szukał u monachijskiego profesora fizyki doświadczalnej, przyjaciela ojca, a zarazem dziekana wydziału - Jolly'ego, porady co do studiów w zakresie fizyki. Jolly odparł, iż szczerze mówiąc to nie opłaca się takich studiów podejmować, gdyż fizyka stanowi zamkniętą już naukę, a więc nie ma perspektyw rozwoju. Planck jednak pozostał przy swojej chęci bycia wielkim fizykiem i dzięki temu powstała idea teorii kwantów.

Planck został profesorem fizyki w Berlinie mając zaledwie 31 lat. Był drobny, niepozorny. Podobno wkrótce po przybyciu do Berlina, Planck zapomniał, w której sali miał wykładać, więc spytał portiera:
- Proszę mi powiedzieć, w której sali dziś wykłada dziś profesor Planck?
Starszy wiekiem portier zmierzył Plancka wzrokiem, po czym poklepał go po ramieniu i rzekł:
- Nie idź tam młody człowieku. Jesteś jeszcze za młody, by zrozumieć wykłady naszego uczonego profesora Plancka.

Niels Henrik David Bohr (1885 - 1962)
Fizyk duński, stworzył model atomu wodoru, który wyjaśniał powstawanie linii widmowych, za co otrzymał Nagrodę Nobla w 1922 roku.

Bohr Bohr słynął z tego, że referaty wygłaszał w języku, który jego zdaniem był angielskim, ale naprawdę była to mieszanina niemieckiego, duńskiego i angielskiego. Na niektórych konferencjach zatrudniano tłumaczy, którzy tłumaczyli język "bohrish" na język angielski.

Gdy jednego razu Bohr wykładał na konferencji o zawiłościach budowy bomby atomowej to wszyscy byli sfrustrowani, bo Bohr mówił jak zwykle mało zrozumiale, urywanymi zdaniami, mieszaniną duńskiego, niemieckiego i angielskiego. Prawą ręką trzymał kredę, którą pisał na tablicy a w lewej gąbkę, którą niemal natychmiast ścierał. W pewnej chwili jeden z naukowców krzyknął:
- Bohr proszę oddaj gąbkę - i dalej wzory pozostawały na tablicy.

Niels Bohr był nałogowym fajczarzem. Charakterystyczne dla Bohra było to, że miał nieustanne kłopoty z "uruchomieniem" swej fajki. Kiedy bowiem zapalił już zapałkę i zbliżał do cybucha, by rozżarzyć tytoń, przychodziła mu do głowy jakaś nowa idea, którą chciał się natychmiast podzielić z rozmówcą. Zastygał więc z palącą się zapałką w ręku, aż zgasła lub zaczynała go parzyć w rękę. Brał więc nową zapałkę i zabawa zaczynała się od nowa. Świadomi tych kłopotów, współpracownicy Bohra przy każdej okazji obdarowywali go największymi pudełkami zapałek, których mu stale brakowało, bo zużywał ich tysiące.

Pod koniec życia Bohr unikał trudnych pytań zadawanych mu przez studentów. Znalazł na to zresztą znakomity sposób. Podczas wykładu, gdy ktoś ze słuchaczy próbował zapędzić słynnego fizyka w "kozi róg", naukowiec brał pudełko zapałek i udając, że chce zapalić wygasłą fajkę, niby przypadkowo rozsypywał zapałki po podłodze. Następnie dłuższy czas poświęcał na zbieraniu zapałek nie przerywając wywodu. Miał to taki skutek, że nikt (włącznie z pytającym) nie wiedział, czy wypowiedziane w trakcie tego zamieszania słowa profesora dotyczyły pytania, czy też nie.

Bohr W trakcie czytania szczególnie skomplikowanej teorii z fizyki (konkretnie chodziło o pracę Diraca leżącą u podstaw odkrycia pozytonu), Niels Bohr ironicznie stwierdził, że mogłaby być szczególnie przydatna w charakterze pułapki na słonie:
- Trzeba tylko przybić gwoździem afisz z tą teorią na drzewie w dżungli. Jestem przekonany, że każdy przechodzący obok słoń (zwierzę znane przecież z wielkiej mądrości), zatrzymywałby się natychmiast i próbował ją zgłębić. Zanim zrozumiałby o co w niej chodzi, można by go zapakować i dostarczyć do zoo w Kopenhadze.

Bohr miał zwyczaj głośnego myślenia w towarzystwie swoich współpracowników. Najczęściej jednak zdarzało się, że Bohr chodził długo po pokoju, mrucząc wielokrotnie pod nosem jakieś słowo, podczas gdy zastanawiał się nad sformułowaniem swych myśli. Jednego razu Bohr wprost biegał po pokoju, mrucząc: Einstein, Einstein... Potem podszedł do okna, zapatrzył się na rozciągający się stamtąd widok, nie przestając powtarzać: Einstein, Einstein.
W tej właśnie chwili cichutko otworzyły się drzwi i do pokoju wszedł na palcach Einstein. Zobaczywszy współpracownika Bohra położył palec na ustach i z uśmiechem zaczął się skradać do stolika, gdzie stało pudełko Bohra z jego tytoniem do fajki. W tym okresie stan zdrowia Einsteina był już tak zły, że lekarze zabronili mu w ogóle kupować tytoniu. Ale niezdolny do pokonania nałogu Einstein doszedł do wniosku, że owszem, zabroniono mu tytoń kupować, ale nikt jeszcze nie zakazał mu go kraść. Właśnie w tym celu zajrzał do pokoju Bohra.
Nieświadomy niczego Bohr nadal powtarzał: Einstein, Einstein...
W pewnym momencie nagle się odwrócił i zamarł ze zdziwienia, stanąwszy twarzą w twarz z Einsteinem, bo wyglądało to tak, jakby wywołał go mruczeniem jego nazwiska. Za moment wszyscy wybuchli śmiechem, kiedy Einstein wyjaśnił gospodarzowi cel swojej nie zapowiedzianej wizyty.

Nad drzwiami swojego wiejskiego domu Niels Bohr powiesił podkowę, która jakoby przynosi szczęście. Jeden z gości zapytał zdziwiony:
- Czyżby pan, taki wielki uczony, wierzył, że podkowa przynosi szczęście?
- Nie - odpowiedział Bohr - ale powiedziano mi, że podkowa przynosi szczęście także tym, którzy w to nie wierzą.

Bohr w czasie swych studiów w Getyndze źle przygotował się do jakiegoś kolokwium i referat wypadł bardzo słabo. Jednak nie stracił rezonu, skończył wykład i z uśmiechem powiedział:
- Tyle tu wysłuchałem kiepskich referatów, że proszę uważać mój dzisiejszy za zemstę.

Piotr Leonidowicz Kapica (1894 - 1984)
Fizyk rosyjski, badacz fizyki niskich temperatur, odkrywca zjawiska nadciekłości helu, za co otrzymał nagrodę Nobla z fizyki w 1978 roku, zajmował się również fizyką plazmy i kontrolowaną fuzją jądrową.

Gdy aresztowano rosyjskiego fizyka Lwa Landua i skazano za szpiegostwo, Kapica wykazał się wielką odwagą i poszedł do Stalina. Gdyby Kapica próbował tłumaczyć, że Landau to uczciwy człowiek i że nie jest żadnym szpiegiem to nic by nie zwojował. Znając osobowość Stalina, nie negował oskarżeń, ale uparcie prosił:
Kapica - Aresztowano fizyka Landaua, proszę go zwolnić. Jest mi niezbędny.
Stalin kieruje tę prośbę do obecnego przy tym Berii, a ten odpowiada:
- Landaua aresztowano jako angielsko - niemiecko - francuskiego szpiega.
Stalin rozkłada ręce, że niby nic nie może zrobić, a Kapica swoje:
- Tak, ale on jest mi niezbędny.
Stalin uniesieniem brwi znowu przekazuje prośbę Berii.
- Landau przyznał się, że jest szpiegiem - wyjaśnia tamten.
Stalin znów rozkłada bezradnie ręce: aresztowany, szpieg, przyznał się. Lecz Kapica nie rezygnuje.
- Tak, ale on jest mi niezbędny.
Stalin jeszcze raz ruchem głowy przekazuje sprawę Berii, który informuje:
- Proces już się odbył. Sąd uznał Landaua winnym. I tym razem Stalin rozkłada ręce:
- Skoro sąd tak postanowił, to już nic się nie da zrobić.
Kapica swoje:
- Tak, ale on jest mi niezbędny.
Stalin wreszcie traci cierpliwość i mówi:
- Słuchaj, Beria! Widzisz, że on temu człowiekowi jest niezbędny. Skoro jest niezbędny, nie ma rady - oddaj!
I Berii nie pozostaje nic innego, jak uwolnić Landaua.

Oto recepta Kapicy na wykład dla szerokiej publiczności w języku angielskim:
- Staram sie tak dobierać poziom, aby 95% słuchaczy zrozumiało 5% wykładu, a 5% w pełni pojęło 95% treści. Przez pierwsze 5 minut zawsze opowiadam jakiś żart i jeśli słuchacze sie śmieją, upewniam sie, ze zrozumieli mój angielski.

Lew Dawidowicz Landau (1908 - 1968)
Fizyk rosyjski, zajmował się wieloma dziedzinami fizyki teoretycznej, między innymi nadciekłością, nadprzewodnictwem, elektrodynamiką kwantową, fizyką jądrową czy też fizyką cząstek elementarnych, laureat nagrody Nobla z fizyki w 1962 za teorie materii skondensowanej, w szczególności ciekłego helu.
Landau
Landau od początku ujawniał nieprzeciętne zdolności matematyczne. W wieku 12 lat nauczył się różniczkować, a rok później całkować. W wieku 14 lat został przyjęty na Uniwersytet w Baku, a dwa lata później przeniósł się do Leningradu (dzisiejszy Petersburg). Gdy pewnego razu matka Lubow Wienjaminowna odwiedziła Landaua to bardzo się zmartwiła tym, że syn co prawda uczy się świetnie ale pracuje do upadłego, całymi dniami siedzi nad wzorami matematycznymi i cierpi na bezsenność. Po powrocie do Baku podzieliła się swoimi obawami ze swoją krewną. Była bardzo zmartwiona, więc krewna chciała ją jakoś pocieszyć i powiedziała:
- Ciociu Lubo, Lew jest geniuszem
- Wolałabym, żeby moje dziecko nie było geniuszem, ale synem - odpowiedziała Lubow Wienjaminowna.

Pewnego razu podczas zajęć z matematyki Lew zapytał o coś wykładowcę. Profesor długo zastanawiał się nad odpowiedzią. W auli zrobiło się zupełnie cicho. Profesor poprosił Lwa, by podszedł do tablicy. Natychmiast cała tablica zapełniła się wzorami matematycznymi.
- Chińszczyzna - szeptali koledzy
Profesor i Landau zaczęli się kłócić. Lew miał poważną, skupioną twarz, profesor był zdenerwowany, trochę speszony. Na koniec wykładowca uśmiechnął się i skłoniwszy głowę powiedział:
- Gratuluję, młody człowieku! Znalazł pan oryginalne rozwiązanie.
Landau
Landau (w środku) wraz z uczniami

Pewnego razu odwiedził Landaua nauczyciel gimnazjalny już w podeszłym wieku. Landau z rozrzewnieniem patrzył na wysokiego starca z dostojną siwą bródką. Nauczyciel wzruszył się z radości. Landau nie wiedział gdzie posadzić gościa, cały czas rozpływał się w zachwytach, podczas gdy nauczyciel, uspokoiwszy się nieco, powiedział:
- Lwie Dawidowiczu, dopiero teraz mogę uczciwie powiedzieć, jak bardzo bałem się ciebie odpytywać. Bo nigdy nie mogłem zrozumieć jak, i w jaki sposób, ty rozwiązujesz zadnia. A to ci uczeń był, taki uczeń...

Landau lubił wszystko systematyzować i dokładne opisywać. Przykładem jest żartobliwa klasyfikacja fizyków przy użyciu skali logarytmicznej. Według skali Landaua uczony drugiej klasy miał dla fizyki zasługi dziesięć razy większe niż fizyk klasy trzeciej. Einstein osiągnął w tej klasyfikacji poziom 1/2, a Bohr, Schrödinger, Heisenberg, Dirac, Fermi i niektórzy inni, pierwszą klasę. Siebie umieścił Landau w klasie 2 i 1/2, ale dumny z którejś ze swoich prac, awansował się do drugiej grupy. Gdy przenosił się z Charkowa do Moskwy to zakomunikował swoim uczniom pozostającym w Charkowie:
Landau - Osiągnęliście już poziom klasy 3 i 1/2 i możecie pracować samodzielnie.

Landau uważał, że fizyk teoretyk może zrobić coś mądrego tylko we wczesnej młodości. Pewnego razu ktoś wspomniał w rozmowie pracę teoretyka, o którym Landau nie słyszał, zapytał więc, ile liczy sobie on lat. Gdy usłyszał, że 27 to Landau wykrzyknął:
- Taki młody, a już taki nieznany.

Podczas pracy w Charkowie, pracował tam niejaki profesor N, do granic możliwości zarozumiały, który "pracował" bardzo dużo i opublikował mnóstwo artykułów. Ale często wykorzystywał cudze prace naukowe, po prostu, odpisywał od innych. Landau zrobił temu uczonemu złośliwy kawał: poprosił swoich przyjaciół w Moskwie, żeby wysłali telegram zawiadamiający N, że Komitet Noblowski postanowił przyznać mu Nagrodę Nobla. Prosi więc profesora N, by do pierwszego kwietnia przedstawił Wydziałowi Fizyki Teoretycznej wszystkie swoje prace przepisane na maszynie w dwóch egzemplarzach. Profesor N stracił głowę. Czasu było niewiele, nie zwrócił więc uwagi na datę, jaką wyznaczono mu na dostarczenie rękopisów. Dusząc się z pychy i przekonania o własnej wielkości, przestał się witać ze starymi znajomymi. Czy trzeba opisywać, co się z nim działo, gdy położywszy na stole kierującego Wydziałem Fizyki Teoretycznej L.D. Landaua przepisane artykuły, nagle usłyszał:
- Czyżby pan sądził, że za tę makulaturę mogą przyznać Nagrodę Nobla? Pierwszego kwietnia! Zaiste Bóg stworzył durni i gęsi, żeby było kogo drażnić.
          Opracowano na podstawie artykułów zamieszczonych w czasopiśmie Foton

Wilhelm Conrad Roentgen (1845 - 1923)
Fizyk niemiecki, otrzymał jako pierwszy nagrodę Nobla z fizyki za odkrycie nowego promieniowania, nazwanego przez niego promieniowaniem X, a obecnie zwanego promieniowaniem rentgenowskim oraz zbadanie wielu własności tego promieniowania.
Roentgen
Roentgen po odkryciu tajemniczych promieni X, wykonał również pierwsze zdjęcie rentgenowskie. Jako królika doświadczalnego użył własną żonę i uwiecznił jej dłoń z pierścieniem. Nie wiedząc, że promienie X są szkodliwe, naświetlał dłoń żony aż 20 minut, podczas gdy obecnie zdjęcia trwają ułamki sekund. Żony wielkich uczonych muszą się więc bardzo poświęcać!

Roentgen otrzymał kiedyś list, w którym pewien pan prosił go o przysłanie kilku promieni i instrukcji ich użycia, ponieważ nie ma czasu, by przyjechać do uczonego osobiście. Roentgen odpowiedział:
- W tej chwili nie mam, niestety, promieni. Pragnę przy tym zauważyć, że ich wysyłka to nadzwyczaj skomplikowana sprawa. Już łatwiej będzie panu przysłać mi swoją klatkę piersiową.

Kelvin
Wiliam Thomson (Lord Kelvin)(1824 - 1907)
Wszechstronny fizyk angielski zajmujący się termodynamiką, elektromagnetyzmem i zastosowaniem fizyki w technice.

Kelwin wymyślał wiele pomysłowych doświadczeń. Ale niejednokrotnie mogły zakończył się tragicznie. Kiedy Kelwin demonstrował nowy pomysł Helmholtzowi ofiarą został kapelusz Helmholtza. Kelwin wprawił w ruch obrotowy ciężką płytę metalową, obracającą się na ostrzu. Aby pokazać jak dzięki obrotowi staje się ona nieruchoma, uderzył ją młotem. Płyta jednak wzięła mu to za złe , gdyż odleciała w jednym kierunku, podstawa żelazna zaś w drugim. Podstawa ta porwała kapelusz Helmholtza i rozpłatała go. Sama płyta szczęśliwie rozbiła tylko kilka szyb.

Innego razu Kelvin demonstrował działanie wahadła balistycznego. Był to jeden z bardziej ulubionych jego pokazów i wymagał strzelby, z której strzelał do wahadła. Zdarzyło się jednak, że Kelvin chybił i kula przeszła przez ścianę do sąsiedniej sali wykładowej, gdzie utkwiła w tablicy. Przerażony Kelvin pobiegł zobaczyć co się stało. Na szczęście wykładający tam profesor nie poniósł szwanku, ale wbiegający Kelvina studenci powitali okrzykiem:
- Nie trafił go pan, proszę spróbować jeszcze raz.
Kelvin
Pieter (Petrus) van Musschenbroek (1692 - 1761)
Wykładał fizykę na Uniwersytecie w Lejdzie, był doskonałym eksperymentatorem i autorem kilku dzieł z zakresu fizyki napisanych po łacinie. Przypisuje się mu odkrycie kondensatora.

Jednego razu Musschenbroek ładował elektrycznie wodę, trzymając mokrą butelkę ręką i otrzymał mocne uderzenie (porażenie przeskokiem iskry elektrycznej). Zdarzenie było na tyle nieprzyjemne, że poprzysiągł sobie (o czym napisał do przyjaciela Reamura) nigdy już więcej nie przeprowadzać takich doświadczeń. Mimo to wiadomość ta szybko rozeszła się i zwróciła uwagę na siebie innych fizyków. Urządzenie to nazwane zostało butelką lejdejską i uznane zostało jako pierwszy kondensator.

John Dalton (1766 - 1844)
Angielski fizyk, chemik i meteorolog, twórca nowożytnej atomistycznej teorii materii, opisał wadę wzroku nazywaną później daltonizmem.
Dalton
Dalton miał wadę wzroku polegająca na nierozpoznawaniu barwy zielonej (przyczyną jego choroby był brak pigmentu, który uwrażliwia postrzeganie koloru zielonego). Objawia się to dokładnie brakiem rozróżnienia koloru czerwonego, pomarańczowego, żółtego i zielonego.
W związku z chorobą miał pewne problemy w życiu codziennym. Pewnego razu kupił swojej matce parę jaskrawoczerwonych pończoch. Lekko zażenowana mama odpowiedziała, że to nie jest odpowiedni dla niej kolor. Dalton lekko zaskoczony odpowiedział:
- Nie masz racji mamo, one są fioletowe, w sam raz dla kobiet w twoim wieku.
Innym razem naukowiec kupuje jasnoczerwony materiał w sklepie. Sprzedawca pyta, ile ma odciąć materiału. Dalton odpowiada:
- Tyle, aby wystarczyło na garnitur.
Zaskoczony sprzedawca mówi:
- Ależ panie, z tego materiału robi się kurtki myśliwskie.

Dalton zatruł się kiedyś ołowiem i od tego czasu był niezwykle ostrożny, gdy chodziło o łykanie nieznanych preparatów. Pewnego razu doktor zapisał mu w czasie choroby jakieś lekarstwo. Uczony wyzdrowiał, a lekarz przekonany, że stało się to na skutek jego leku, chwalił się udaną kuracją. Dalton wyprowadził go jednak z błędu.
- Leku nie zażyłem, przechowuję proszek, aż go będę mógł zanalizować.

Svante August Arrhenius (1859 - 1927)
Szwedzki chemik i fizyk, jeden z twórców chemii fizycznej, opracowywał teorię dysocjacji elektrolitycznej, zajmował się właściwościami toksyn i antytoksyn, kinetyką chemiczną, badaniem temperatur planet i korony słonecznej oraz zorzy polarnej, otrzymał w 1903 roku Nagrodę Nobla z chemii za opracowanie teorii dysocjacji elektrolitycznej.
Nernst
Arrhenius zacął studia na Uniwersytecie w Uppsali, ale był niezadowolony z kadry, a przede wszystkim ze starego profesora Cleve, więc wyjechał na studia do Instytutu Fizycznego Akademii Nauk w Sztokholmie. Tam wpadł jako pierwszy na pomysł, że cząsteczki rozpuszczonej substancji ulegają w roztworze dysocjacji, czyli rozpadowi na jony. Po ukończeniu studiów wrócił do Uppsali i z gotowym tekstem rozprawy doktorskiej pojawił się u profesora Cleve.
- Mam nową teorię przewodnictwa elektrycznego - pochwalił się profesorowi.
- Ach tak - odparł profesor - no to do widzenia - i zajął się swymi sprawami, ignorując zarozumiałego nowicjusza.
Arrhenius przedstawił jednak tekst swej pracy władzom uczelni. Egzamin doktorski omal nie zakończył jego kariery. Konserwatywni profesorowie zupełnie nie przyjmowali nowatorskiej idei o istnieniu jonów w roztworze. Po czterech godzinach "maglowania" uznali w końcu, że kandydat zdał, ale z najniższym możliwym stopniem (taka dzisiejsza "trójka z minusem").
Później, rozszerzenie tej samej pracy zapewniło mu Nagrodę Nobla w dziedzinie chemii.

Arrhenius odznaczał się jednak krępą budową ciała, sporą tuszą i miał rumianą twarz. Zadziwiał witalnością i nie przypominał tradycyjnego profesora. Pewnego razu podczas zjazdu przyrodoznawców w Berlinie umówił się z przyjaciółmi w pewnej restauracji. Po oddaniu płaszcza do szatni ruszył w kierunku zarezerwowanej na tę okoliczność salki, na co szatniarz spojrzawszy na uczonego zawołał:
-Przepraszam, ale idzie Pan w złą stronę. Zjazd rzeźników i masarzy odbywa się gdzie indziej!

Walther Hermann Nernst (1864 - 1941)
Fizyk i fizykochemik niemiecki, zajmował się termodynamiką ciała stałego, elektrochemią i teorią roztworów, odkrył zjawisko termomagnetyczne, sformułował trzecią zasadę termodynamiki za co otrzymał nagrodę Nobla z chemii w 1920 roku.
Nernst
Nernst w młodości bardzo się zaprzyjaźnił z Arrheniusem i na pewien czas stali się tak nierozłączni, że postanowili razem pojechać do Grazu, aby pracować pod kierunkiem Ludwiga Boltzmanna. Obaj byli jednak bardzo ambitni, co szybko doprowadziło do rywalizacji, zwłaszcza że coraz częściej różnili się poglądami. Później drogi ich się rozeszły. Nernst został profesorem chemii fizycznej na uniwersytecie w Getyndze, a Arrhenius powrócił do Szwecji i objął profesurę na wydziale fizyki w Sztokholmie. Mimo odległości kontrowersje narastały, toteż z czasem uczeni przestali nawet ze sobą korespondować, nawet wzajemnie się zwalczali. W 1903 roku Arrhenius dostał Nagrodę Nobla z chemii, a dwa lata później zaczął kierować Noblowskim Instytutem Chemii Fizycznej w Sztokholmie i został członkiem komitetu przyznającego Nagrody Nobla z fizyki.
Gdy w 1905 roku Nernst sformułował trzecią zasadę termodynamiki i za to wielkie osiągnięcie już od następnego roku był zgłaszany do Nagrody Nobla z chemii. Stale jednak ubiegał go ktoś inny. Sytuacja stawała się nienormalna, ponieważ coraz więcej uczonych wysuwało kandydaturę Nernsta, aż w końcu w 1921 roku został noblistą. Dzięki publikacji archiwów noblowskich wiemy, że otrzymał przez te lata najwięcej nominacji.

Walther Nernst, lubił ubarwiać wykłady anegdotami. Zwykł na przykład mawiać:
- Pierwszą zasadę termodynamiki znaleźli trzej fizycy: Mayer, Joule i Helmholtz; druga została sformułowana przez dwóch fizyków: Clausiusa i Thomsona. Trzecią zasadę odkryłem sam. Jak widać czwarta zasada dynamiki nie może więc istnieć.
Nernst pomylił się jednak. Fizykochemik amerykański Lars Onsager znalazł tak zwaną czwartą zasadę termodynamiki, co przyniosło mu nagrodę Nobla z chemii w 1968 roku.

Pasją Nernsta było podróżowanie. Własny samochód miał już w końcu XIX wieku, gdy rozpoczynała się epoka automobilu. Pewnego razu, będący już w podeszłym wieku uczony rozbił stragan z owocami. Wzburzony właściciel straganu wykrzyknął:
Klein - Ach, ty stary ośle!
Nernst, chcąc wynagrodzić stratę, zapytał o wycenę szkód, a usłyszawszy, że będzie to 14 marek, powiedział:
-Daję panu 15 marek, ale odwołaj Pan tego starego osła.

Felix Christian Klein (1849 - 1925)
Niemiecki matematyk, zajmował się geometrią, równaniami algebraicznymi, teorią funkcji i teorią grup, a także historią matematyki.

Felix Klein twierdził, że najlepsze lata twórcze przypadają na trzydziestkę, później się tylko głupieje. Obecny przy tym Walter Nernst odrzekł, że jest przeciwnego zdania, uważa bowiem, że z każdym dniem staje się mądrzejszy.
- Tak pan sądzi? - chłodno spojrzał na niego Klein - No to w takim razie wkrótce się wyrównamy.

David Hilbert (1862 - 1943)
Matematyk niemiecki, zajmował się algebraiczną teorią liczb, teorią równań całkowych, zagadnieniami rachunku wariacyjnego, podstawami geometrii i logiki matematycznej oraz problemami fizyki matematycznej.
Hilbert
Hilbert został zaproszony do wygłoszenia wykładu w Lejdzie i postanowił tam udać sie samolotem. Jako tytuł swego wykładu podał "Dowód Wielkiego Twierdzenia Fermata", chociaż mówił na zupełnie inny temat. Gdy go zapytano o przyczynie zmiany tematu, śmiejąc sie odpowiedział:
- Gdyby samolot, którym leciałem, rozbił sie, przeszedłbym do historii jako człowiek który wreszcie znalazł dowód Wielkiego Twierdzenia Fermata!
Twierdzenie to zostało dopiero udowodnione w 1994 roku.

Zapytano kiedyś Hilberta o jednego z jego byłych uczniów.
- Ach, ten - przypomina sobie Hilbert - został on poetą. Na matematyka miał zbyt mało wyobraźni.

David Hilbert był bardzo roztargniony. Pewnego wieczoru Hilbertowie zaprosili na kolację gości. Niedługo przed ich spodziewanym przybyciem pani Hilbert spostrzegła, że jej mąż jeszcze się nie przebrał, więc poleciła mu szybko włożyć odświętny garnitur. Hilbert poszedł na górę, zdjął ubranie, starannie je złożył, a potem - przyzwyczajony do metodycznego działania - włożył piżamę, umył zęby i położył się do łóżka. Kiedy nadeszli goście, a gospodarz się nie pokazywał, pani Hilbert znalazła go śpiącego twardym snem.
Innym razem państwo Hilbertowie byli z wizytą u przyjaciół. Roztargniony uczony zapomniał włożyć na tę wizytę krawat. Żona zganiła go, mówiąc, że brak krawata mógł być odczytany jako brak szacunku dla gospodarzy. Hilbert zareagował, wysyłając pocztą do przyjaciół swój krawat z prośbą, żeby się w niego wpatrywali przez trzy godziny.

Po przejściu Kleina na emeryturę seminarium matematyczne w Getyndze przejął Hilbert i kierował je żelazną ręką. Jego regułą dla zabierających głos ludzi było, aby ograniczali się tylko do przedstawienia swych najciekawszych wyników. Jeśli jakiś referent zaczynał opisywać swoje rachunki, Hilbert przerywał, mówiąc:
- Nie zebraliśmy się tu po to, żeby sprawdzać, czy nie pomylił się pan w znaku.

Hilbert był "czystym matematykiem" i miał w głębokiej pogardzie tych którzy dążyli do praktycznych zastosowań matematyki. Jego starszy kolega po fachu Felix Klein natomiast był znany z tego, ze interesował sie także zastosowaniami. Raz w roku organizował on bankiet, na którym uczeni spotykali sie z ludźmi przemysłu i on tradycyjnie wygłaszał tam toast. Niestety pewnego razu zachorował i szukał kogoś, kto go zastąpi. Poprosił o to Hilberta, który usiłował wymigać sie, ale w końcu uległ i poszedł na bankiet. Starał sie jak mógł i zaczął swój toast tak:
- Proszę Państwa, proszę sie absolutnie nie obawiać, ze kiedykolwiek matematyka czysta i stosowana będą ze sobą w konflikcie, to nigdy nie nastąpi, albowiem matematyka czysta i stosowana nie będą miały ze sobą nigdy nic a nic wspólnego!

Amalie Emmy Noether (1882 - 1935)
Noether
Niemiecka matematyczka i fizyczka, uznawana jako najwybitniejsza matematyczka wszechczasów, rozwinęła nową gałąź - algebrę abstrakcyjną, zajmowała się teorią pierścieni, udowodniła twierdzenie o związkach zasad zachowania z symetriami.

Gdy Noether przeniosła sie do Getyngi, ówczesnego centrum matematyki, to konserwatywni profesorowie ostro przeciwstawiali się zatrudnianiu kobiet na uczelniach jako wykładowcy. Słynny matematyk David Hilbert bronił jej mówiąc:
- Ależ, proszę panów, to, że pani Noether jest kobietą, nie powinno stanowić przeszkody, przecież chodzi o jej wykłady, a nie obecność w łaźni.
Kiedy nie udało mu się postawić na swoim, to na kursach ogłaszanych jako wykłady Hilberta studentów nauczała Emmy Noether (używała tylko drugiego imienia). Prawo do wykładania uzyskała dopiero kilka lat później.

Noether była otyła, ubrana niestarannie, chodziła w długim płaszczu do kostek z dużą torbą przewieszoną na ramieniu, niemal pozbawiona kobiecości. Żyła samotnie, tylko matematyką. Dyskutując przy posiłkach z kolegami o problemach matematycznych, w podnieceniu wymachiwała rękami, nic sobie nie robiąc z tego, że kąski jedzenia spadają plamią jej sukienkę. Pewnego razu podczas wykładu zsunęła się jej niedbale założona halka. Schyliła się, zdjęła ją, wyrzuciła do kosza jakby nigdy nic kontynuowała wykład.

Zofia Kowalewska z domu Korwin - Krukowska (1850 - 1891)
Rosyjska matematyczka, fizyczka i powieściopisarka, zajmowała się równaniami różniczkowymi i mechaniką analityczną, matematyczną teorią załamywania się światła w kryształach, była pierwszą Europejką, której udało się uzyskać doktorat w dziedzinie matematyki.
Kowalewska
Kiedy w dzieciństwie jej ojciec przenosił się do nowej posiadłości to cały dom został odnowiony. Jednak na skutek pomyłki w zamówieniu nie wystarczyło tapety na wszystkie mieszkania. W tej sytuacji ściany pokoju dziecinnego zostały oklejone papierem znalezionym na strychu. Okazało się, że są to litograficzne odbitki z wykładów z analizy matematycznej rosyjskiego matematyka Michaiła Ostrogradzkiego, których słuchał w młodości ojciec Zofii. Kowalewską zafascynowały niezrozumiałe symbole, które dekorowały ściany jej pokoju. Początkowo nie rozumiała wcale ich znaczenia, ale była przekonana, że musi się za nimi kryć jakaś ważna prawda, więc uparcie dążyła do jej poznania. W taki niezwykły sposób rozwinęło się jej zainteresowanie matematyką.

W carskiej Rosji kobiety nie miały prawa wstępu na uniwersytety. Wyjazd samotnej kobiety do innego kraju też nie był możliwy. Zofia zdecydowała się wtedy na standardowe rozwiązanie, zawierając w wieku osiemnastu lat fikcyjne małżeństwo ze starszym o osiem lat Władimirem Kowalewskim, paleontologiem o liberalnych poglądach (wiedli wspólne życie do samobójczej śmierci Władimira i dziesięć lat po ślubie urodziła im sie córeczka). Kształciła się w prywatnie Niemczech pod okiem najwybitniejszych matematyków, bowiem kobiety tam też nie miały wstępu na uniwersytety. Byłą czarująca i piękną kobietą, która oprócz swoich kobiecych wdzięków wyróżniała się zdolnościami matematycznymi. Po jej śmierci sławny matematyk Leopold Kronecker napisał:
- Pamięć o niej będzie żyła w całym świecie matematyki.

Lise Meitner (1878 - 1968)
Fizyczka austriacka, prowadziła badania w dziedzinie fizyki jądrowej i promieniotwórczości, wysunęła hipotezę o rozszczepieniu jąder uranu w wyniku bombardowania ich neutronami, jako pierwsza kobieta w Niemczech została profesorem na uniwersytecie.

Lise Meitner Po uzyskaniu doktoratu z fizyki w 1905 roku wspólnie z młodszym o rok chemikiem Otto Hahnem zaczęła badać promieniotwórczość w małym laboratorium, które urządzili w piwnicy instytutu chemii. Dyrektor instytutu, łamiąc ówczesne kanony, zezwolił Lise przebywać w tej piwnicy, pod warunkiem, że będzie używała osobnego wejścia i nigdy nie wejdzie na wyższe kondygnacje, gdzie jedynymi tolerowanymi kobietami były sprzątaczki. nawet do toalety musiała wychodzić do hotelu po drugiej stronie ulicy. Dyskryminacja kobiet najprawdopodobniej była przyczyną, że za poprawną interpretację rozszczepienia jądra uranu Nagrodę Nobla dostał w 1945 roku sam Otto Hahn, chociaż badania przeprowadzał wspólnie z Lise Meitner. W 1994 roku nastąpiło w końcu publiczne uznanie dokonań Lise Meitner bowiem Międzynarodowa Unia Chemii Stosowanej zatwierdziła nazwę "meitner" dla pierwiastka transuranowego o liczbie atomowej 109.

Po odkryciu nowego pierwiastka radioaktywnego o liczbie atomowej 93 nazwanego protaktynem Lise Meitner zwolniono z obowiązku przedstawienia pracy habilitacyjnej. Wykład inauguracyjny nosił tytuł: "Znaczenie promieniotwórczości dla promieni kosmicznych". Wydawnictwo akademickie uznało, że skoro autorką pracy jest kobieta to widocznie wkradł się błąd i nadano tytuł: "O znaczeniu promieniotwórczości dla promieni kosmetycznych".

Lise Meitner byłą szczupła, niska i nieśmiała. Pewnego razu zaprosiła grupę przyjaciół na przyjęcie urodzinowe. Jednym z gości był znany chemik Otto von Baeyer. Był on do tego stopnia otyły, że jak sam żartował, ogromny brzuch uniemożliwiał mu zobaczenia stóp. Baeyer zadał gospodyni pytanie:
- Proszę powiedzieć, które to są pani urodziny, a ja wyjawię, ile ważę.
Lise odrzekła:
- To bardzo niesprawiedliwy handel wymienny, Pan przecież może zeszczupleć, a ja nie mogę stać się młodsza.
Otto Hahn
Otto Hahn (1879 - 1968)
Fizyk i chemik niemiecki, zajmował się badaniami w dziedzinie promieniotwórczości i chemii jądrowej, otrzymał Nagrodę Nobla z chemii za odkrycie rozszczepienia jąder uranu przez powolne neutrony.

Otto Hahna zapytano kiedyś, co myśli o metafizyce.
- Metafizyka - odpowiedział śmiejąc się uczony - to poszukiwanie czarnego kota w ciemnym pokoju, w którym w ogóle nie ma kotów.

Pewnego razu Otto Hahn poznał syna znanego przyrodnika Wilhelma Bölsche.
- Czytałem kiedyś piękną książkę pańskiego ojca - mówi do niego - nosiła tytuł "Miłość w przyrodzie". Nie spodziewałem się jednak, że spotkam osobiście produkt tej miłości.

Pierre de Fermat (1601 - 1665)
Matematyk i prawnik francuski, autor prac z dziedziny rachunku prawdopodobieństwa, teorii liczb (między innymi wielkie i małe twierdzenia Fermata), analizy matematycznej (metody znajdywania ekstremum funkcji) i geometrii analitycznej (równania krzywych stożkowych), w dziedzinie optyki sformułował zasadę Fermata (o najkrótszej drodze optycznej).

Fermat Fermat od niechcenia zajmował się zagadnieniami matematycznymi. Genialne nieraz rozwiązania zagadnień matematycznych umieszczał na marginesach czytanych przez siebie książek. Częstokroć notował tylko wyniki owych rozwiązań w postaci twierdzeń, bez żadnych dowodów i dowody te późniejsi znakomici matematycy musieli dopiero odszukiwać, zawsze przekonując się o ich słuszności. Fermat czytał sobie kiedyś, zapewne dla zabicia czasu, dzieło słynnego matematyka greckiego Diofantosa i przy ustępie traktującym o rozłożeniu kwadratu liczby całkowitej na sumę dwu kwadratów (to znaczy: z2 = x2 + y2) skreślił swym zwyczajem na marginesie notatkę tej treści:
"... Tymczasem zupełnie niemożliwe jest rozłożenie sześcianu na sumę dwóch sześcianów ani potęgi czwartego stopnia na sumę dwóch potęg czwartych stopni, ani w ogóle jakiejkolwiek potęgi wyższego stopnia na sumę dwóch liczb w tejże potędze. Znalazłem istotnie zadziwiający dowód tego twierdzenia, ale brak tu miejsca, aby go umieścić".
Zdanie to nazwane później Wielkim twierdzeniem Fermata, od tej chwili stało się jednym z najbardziej znanych problemów matematycznych. Wywołało ono trwającą ponad trzysta lat burzę w środowisku matematycznym. Próby udowodnienia twierdzenia Fermata podejmowali znakomici matematycy. Euler wykazał je dla n=3, Dirichlet dla n=14 i n=5. W roku 1976 prawdziwość tego twierdzenia potwierdzona była dla wszystkich liczb mniejszych od 125 000, jednak wyniki te tylko częściowo odpowiadały na pytanie, czy Fermat miał rację. Kilkakrotnie ogłaszano, że twierdzenie zostało udowodnione, ale zawsze potem w rozumowaniu znajdowano jakieś luki. Tak było również w roku 1993, gdy rozwiązanie podał Andrew Wiles. Jego błędy dały się jednak naprawić i w roku 1994 ogłoszono, że problem jest rozwiązany. Fermat się nie mylił!
Ponieważ Wiles udowodnił twierdzenie skomplikowaną metodą, korzystając z faktów nieznanych za czasów Fermata, nieprawdopodobne wydaje się, by francuski prawnik rzeczywiście znał dowód. Pozostanie to jednak jego tajemnicą.

Wilhelm Friedrich Ostwald (1853 - 1932)
Niemiecki chemik i filozof, prowadził prace badawcze z dziedziny statyki i kinetyki chemicznej, zagadnień katalizy, teorii dysocjacji elektrolitycznej, termodynamiki, jest jednym z twórców nowoczesnej chemii fizycznej.
Ostwald
W 1909 roku Ostwaldowi przyznano Nagrodę Nobla z chemii za badania nad katalizą, warunkami równowagi chemicznej i szybkością reakcji. To wielkie wyróżnienie nie w pełni zadowoliło Ostwalda. Uznał, iż jego wkład do nauki jest większy. Zapewne mając na uwadze przykład Marii Skłodowskiej-Curie, która otrzymała dwie nagrody, najpierw z fizyki, a potem z chemii, postanowił ubiegać się także o drugą nagrodę, z fizyki.
Skoro jednak nikomu nie przyszło do głowy zgłosić jego kandydaturę, Ostwald w 1920 roku wysłał do Sztokholmu list, w którym zaproponował siebie samego do Nagrody Nobla z fizyki. Komitet Nagród Nobla nie zareagował na tę sugestię, a nagrodę otrzymał Francuz Charles Édouard Guillaume za odkrycie inwaru, stopu o znikomo małym współczynniku rozszerzalności cieplnej.
W 1921 roku Ostwald ponownie wysunął własną kandydaturę. I znów bez powodzenia, ponieważ nagrodę przyznano wtedy Albertowi Einsteinowi. W 1922 roku Ostwald przeczuł widocznie, że murowanym kandydatem do nagrody jest Niels Bohr, więc nie powtórzył swej autonominacji, ale potem, niezrażony wcześniejszymi niepowodzeniami, jeszcze dwukrotnie, w 1923 i 1924 roku, proponował, aby to jemu właśnie przyznano Nagrodę Nobla z fizyki. Otrzymali je jednak Amerykanin Robert Millikan i Szwed Karl Manne Siegbahn.
Mimo ogromnego wkładu do chemii fizycznej Ostwald szerzył także kontrowersyjne poglądy. Był zdecydowanym przeciwnikiem teorii atomistycznej. Uważał, że atomy są niepotrzebnymi, wymyślonymi tworami. Uznawał natomiast, iż wszystkie zjawiska chemiczne i fizyczne należy opisywać, rozważając wyłącznie przemiany energii. Swój system filozoficzny rozciągał także na zjawiska psychiczne, sądząc, iż włączając do rozważań "energię psychiczną" będzie mógł zlikwidować spór między materializmem i idealizmem.

« Poprzednia  Następna »
Anegdoty